Po prawie 17 latach stanowisko Prezesa Spółki opuszcza Bronisław Woźnialis, pomysłodawca i założyciel RESO. Jednak zmiany mają charakter symboliczny, pozostanie on w Radzie Nadzorczej Spółki.
Odchodzi Pan ze stanowiska prezesa Spółki po prawie 17-letniej kadencji, ale jednocześnie do końca nie żegna się Pan z RESO. Na czym w ogóle ta zmiana polega?
Według moich obliczeń byłem prezesem przez 5943 dni. Zmiany wewnątrz firmy polegają na tym, że powstanie Rada Nadzorcza Spółki, w której mam propozycję zostać członkiem. Wcześniej nie było konieczności powołania takiego organu, ponieważ byłem jednocześnie prezesem i współwłaścicielem, więc bezpośrednio współpracowałem ze wspólnikami. Jako, że funkcję Prezesa obejmie osoba z zewnątrz, konieczne jest powołanie takiego organu kontrolnego.
Z takim stażem jest Pan najdłużej pracującą osobą w firmie. Skąd zrodził się pomysł na taki interes?
Wejście Polski do Unii Europejskiej i możliwość swobody świadczenia usług pomiędzy zagranicznymi partnerami umożliwiło mi realizację pomysłu. W tamtym czasie, wielu zagranicznych inwestorów było zainteresowanych uruchomieniem biznesu w Polsce, w tym związanego z ubezpieczeniami.
Plan wypalił. Firma urosła z 4 osób do kilkuset. Co było największym wyzwaniem w tym zakresie?
Zdobycie przez osoby pracujące w Suwałkach wiedzy ubezpieczeniowej. Każdy, kto rozpoczynał tu pracę musiał szybko się wdrożyć, a ubezpieczenia to bardzo rozległa dziedzina. Kluczową rolę odegrał w swoim czasie również Lauris Boss, który posiadał szerokie doświadczenie uzyskane w TU. Największy skok, który nastąpił w 2010-2011 roku to wykształcenie typowych struktur z podziałem na Departamenty i Działy i w firmie. To również i jego zasługa.
Przyszło Panu zarządzać spółką zarówno w okresach znaczących sukcesów, jak i tych trudniejszych chwil. Jaka jest Pana recepta na utrzymanie równowagi?
Otoczenie i warunki do funkcjonowania firmy nieustannie się zmieniają. Łatwiej jest reagować większym podmiotom na takie zmiany. My, jako wspólnicy możemy tylko przewidywać i szacować to, gdzie za chwilę będziemy i w jakim kierunku pójdziemy. Tutaj kluczem do sukcesu jest kadra pracownicza. Tak samo jest w wojsku. Są czasy pokoju, ćwiczeń, ale i są czasy wojny, czyli tych gorszych chwil. Jeden żołnierz na polu nic nie zdziała. Tak naprawdę bez armii, drużyna nigdy nie przetrwa w takich warunkach. Jednak, gdy każdy wypełnia pewne zadanie związane z ową misją, ma ona znacznie większe szanse na powodzenie.
RESO jest nietypową firmą. Z jednej strony klientem spółki jest Towarzystwo Ubezpieczeniowe (nie tylko pod kątem sprzedaży produktów), a z drugiej strony Agenci i Klienci. Jakich umiejętności wymaga od Pana praca na takim stanowisku?
To, że przez tyle lat udało nam się utrzymać na rynku, to na pewno elastyczność firmy. Zarówno moja, jak i pracowników. Tym bardziej, że współpracujemy tutaj dwutorowo, a niekiedy interesy naszych partnerów są całkowicie sprzeczne. Cieszę się, że pomimo tak skomplikowanej struktury dobrze nas postrzegają agenci, jak i nasi partnerzy. I tutaj pojawia się kolejna umiejętność: dialog, który umożliwia pogodzenie wszystkich interesów. Praca na stanowisku Prezesa Spółki wymagała jeszcze ode mnie cierpliwości i silnej ręki. Przez te wszystkie lata osobiście musiałem podpisać ponad kilka milionów dokumentów. Z resztą popatrz na biurko, ile pełnomocnictw musiałem podpisać w ubiegłym tygodniu.
Suwałki są troszeczkę na uboczu całego życia ubezpieczeniowego. Jak to w ogóle wpłynęło na rozwój RESO? Dobrze, źle?
Nie da się jednoznacznie odpowiedzieć. Ma to swoje plusy i minusy. W Suwałkach na pewno było łatwiej się wybić, niż w Warszawie. Nie musieliśmy inwestować aż tyle, żeby można było nas dostrzec. W mniejszym mieście można szybciej coś osiągnąć z lepszym rezultatem. Większe Towarzystwa nie podkradały nam pracowników, z drugiej strony trudniej było zdobyć doświadczonych pracowników. Musieliśmy im zaoferować coś więcej na lokalnym rynku niż pozostali przedsiębiorcy. Własny program emerytalny utworzyliśmy już w 2013 roku. Do tego dochodzi prywatna opieka medyczna, ubezpieczenie grupowe, czy swojego czasu dostęp do siłowni. Takie dodatkowe benefity powodują, że jesteśmy lepiej postrzegani jako pracodawca w Suwałkach.
Poza RESO, uczestniczył Pan w Radzie Nadzorczej Balcia Insurance SE, a także Radzie Gospodarczej Suwałk. Co ciekawego wyniósł Pan z tych doświadczeń?
Bardzo cenie sobie uczestnictwo w Radzie Nadzorczej Balcia. To było takie dopełnienie mojej wiedzy, jak to wszystko wygląda ze strony Towarzystwa Ubezpieczeniowego. Uczestnictwo w Radzie Gospodarczej Suwałk określam bardziej w kategoriach prestiżu. Aktualnie uczestniczę w różnego rodzaju komisjach, obserwuję jak się miasto rozwija i po części mam na to jakiś realny wpływ. I to mnie bardzo cieszy.
W znaczącym stopniu przyczynił się Pan do rozwoju społeczno-kulturalnego miasta poprzez wspieranie wielu lokalnych inicjatyw. Skąd ta idea?
Czuję po prostu potrzebę pielęgnowania patriotyzmu lokalnego. Stąd też, jeżeli mam podjąć się organizacji jakieś imprezy, czy wesprzeć jakąś inicjatywę, to wolę zrobić to na własnym podwórku, wzbogacając jednocześnie lokalne życie społeczne. Korzystamy na tym wszyscy. I nie chodzi tutaj o rozgłos. Kiedy idę do sklepu i widzę ser pochodzący z zagranicy, oraz ten z naszych okolic, zawsze wybieram lokalny produkt. Traktuję to w kategorii obowiązku i daje mi to ogromną satysfakcję.
Czego najbardziej będzie Panu brakowało po odejściu ze stanowiska Prezesa Spółki?
Codziennych kontaktów z ludźmi, spędzonego czasu w firmie, spotkań z kontrahentami, wesołych chwil, życzliwości, a przede wszystkim codziennego wstawania do pracy. Nie wiem, jak ja się do tego przyzwyczaję.
Plany na przyszłość?
W lutym na pewno poświęcę trochę czasu na wdrożenie mojego następcy, ale bardziej z boku. Poza tym ostatni dwutygodniowy urlop odbyłem w 2014 roku. Chcę naprawdę trochę odpocząć i znacznie więcej czasu poświęcić rodzinie. W ostatnim czasie więcej czasu spędziłem w firmie niż z żoną. Tego mi najbardziej brakuje, a na potem nie mam sprecyzowanych planów.