Ponad tysiąc złotych udało się zebrać w niedzielę (27.04) podczas Charytatywnego Maratonu Zumby na rzecz "Dla Dobra Kota - kociarnia TOZ Suwałki".
Dużo dobrej zabawy czekało w sobotę na wszystkich chętnych, którzy pojawili się tego dnia w hali sportowej III Liceum Ogólnokształcącego w Suwałkach. To właśnie tam odbyła się charytatywna zbiórka środków na rzecz suwalskiej kociarni. Wydarzenie zorganizowali społecznicy: Lidia Kulik ze Studia Tańca Dance-Fit przy pomocy radnego Karola Korneluka oraz zaangażowanych instruktorek z regionu. Najpierw na scenie zaprezentowały się dzieci, a następnie rozpoczął się kilkugodzinny Maraton Zumba Fitness.
- Szczerze przyznajemy, że my nie przygotowaliśmy tutaj nic - wszystko jest zasługą Lidii Kulik, która przy pomocy Karola Korneluka zorganizowała ten Maraton Zumby. Zaprosiła 11 instruktorek z całego regionu plus dzieciaki, które jako pierwsze wystąpiły na scenie. My tutaj tylko przyjechaliśmy tak naprawdę z puszką i zbieramy fundusze. Jesteśmy naprawdę bardzo wdzięczni za zorganizowanie takiego maratonu, bo to będzie niewątpliwie zastrzyk finansowy - mówiła Karolina Wądołowska-Lamorska z kociarni TOZ Suwałki.
Jak dodała wolontariuszka, potrzeby finansowe kociarni są naprawdę spore - karma, żwirek, wywóz śmieci, opłaty lokalowe i przede wszystkim koszty związane z leczeniem. W dodatku kociarnia nie ma żadnego wsparcia z Urzędu Miasta i wszystkie środki pochodzą od ludzi, którym zależy na dobru tych zwierząt.
- My prowadzimy kociarnię, ale jesteśmy częścią suwalskiego oddziału TOZ-u. O tym należy też pamiętać, ponieważ pod suwalski oddziałem TOZ mamy dwie kociarnie i azyl dla starszych psów, czyli łącznie minimum 200 zwierząt, o ile to jest dobry miesiąc. Maksymalnie potrafimy mieć nawet koło trzystu, licząc domy tymczasowe i inne formy pomocy, więc te liczby są też zależne od miesiąca. Teraz mamy troszeczkę luźniej, bo jesteśmy jeszcze przed napływem kociąt, więc jest taka chwila luzu. Do adopcji idą też te starsze zwierzęta, co jest bardzo fajne i bardzo nas to cieszy. Niestety jednak zaraz będzie maj - czerwiec, więc znowu będzie pełno kociąt i znowu będziemy zapełnieni. Ogólnie całe nasze finansowanie to finansowanie od dobrych osób - z jednego procenta, z jakichś różnych naszych zbiórek, z prowadzenia bazarków. Nie mamy żadnego rządowego dofinansowania, nie mamy żadnego dofinansowania z Urzędu Miasta, więc to wszystko są wpłaty zwykłych ludzi, dzięki którym możemy funkcjonować. Mamy dwie kociarnie, więc każda kociarnia musi mieć opłacony czynsz, są różne rachunki, wywóz śmieci, który jest obecnie bardzo drogi. Azyl też pochłania jakieś pieniądze. Do tego oczywiście żwirek, karma i leczenie. Leczenie jest chyba największym naszym wydatkiem. Robimy też akcje kastracji, które pochłania po kilkadziesiąt tysięcy, ale niestety, jeżeli my nie zrobimy takiej akcji kastracji, to tych zwierząt będzie jeszcze więcej. Więc będziemy miały jeszcze więcej pracy i koło się zamyka. Musimy takie akcje podejmować - opowiadała Karolina Wądołowska-Lamorska.
Podczas sobotniej akcji do puszek udało się zebrać 1102,15 zł.