Pracownicy Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Suwałkach byli nagrywani, bo rzekomo źle odnosili się do klientów. Gdy sytuacja wyszła na jaw i doszło do odsłuchania nagrań, okazało się, że słychać jedynie zakłócenia.
Do kuriozalnej sytuacji doszło w jednej z placówek Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Suwałkach. Kamery znajdujące się w budynku, oprócz rejestrowania na żywo obrazu, miały nagrywać dźwięk, czyli wszystko co mówią pracownicy. Temat poruszył we wtorek (03.09) podczas sesji Rady Miasta Suwałki radny Bogdan Bezdziecki z Prawa i Sprawiedliwości.
- Zwrócili się do mnie pracownicy PEC. Tam zadziała się pewna nieprzyjemna sprawa, mam nadzieję, że incydent. Chodzi o to, że w jednej z placówek w sposób nieuprawniony oprócz monitoringu wizyjnego, zostało również włączone nagrywanie rozmów, bez poinformowania pracowników. W pewnym sensie pracownicy byli przez jakiś okres podsłuchiwani. Sprawa została zgłoszona do prezesa. Co prawda pan prezes odciął się od tego wszystkiego i przeprosił pracowników, no ale co się zadziało to się zadziało. Jest to poważne naruszenie przepisów kodeksu pracy jak i kodeksu o ochronie danych osobowych. Stąd mój wniosek na prośbę pracowników PEC, żeby tę sprawę rozpoznać i wyjaśnić dlaczego do tego doszło, czyja to była decyzja, no i przede wszystkim żeby do takiego typu zdarzeń więcej nie dochodziło - przekazał radny
Odpowiedzi udzielił Czesław Renkiewicz, prezydent Suwałk. Wynika z niej, że dźwięk postanowił nagrywać, bądź zlecić nagrywanie dyrektor do spraw technicznych, ponieważ docierały do niego skargi mieszkańców na to jak są traktowani przez pracowników. Chodziło m.in. o ich słownictwo i epitety w kierunku mieszkańców. Dyrektor chciał więc sprawdzić, czy skargi te są zasadne, zatem zaczął bezprawnie nagrywać pracowników. Jak jednak przekazał prezydent, gdy sytuacja wyszła na jaw i doszło do odsłuchania nagrań, okazało się, że słychać jedynie zakłocenia.
- Prezes poinformował mnie nie tak dawno, że takie zdarzenie miało miejsce. Że oprócz wizji uruchomiono również nagrywanie. Bo te kamery są dzisiaj tak przystosowane, że można również i nagrywać. Czym to było spowodowane. To nie była decyzja prezesa. Z przeprowadzonego postepowania wynika, że było to spowodowane tym, że mieszkańcy skarżyli się na epitety, na słownictwo, które publicznie słyszeli ze strony pracowników PEC. Rzekomo takie skargi wpływały do dyrektora do spraw technicznych i ten dyrektor, chcąc to zweryfikować, włączył, bądź nakazał włączyć nagrywanie. Jak ta sytuacja wypłynęła prezes spotkał się kilkukrotnie z pracownikami i z dyrektorem. Sprawa nie jest zakończona. Niemniej jednak odtworzono te nagrania, żeby sprawdzić co tam jest i tam praktycznie nic nie ma, oprócz zakłóceń. Praktycznie nic się nie nagrało. Taką informację mam ze strony prezesa. Sprawa wymaga jeszcze szerszego wyjaśniania i konsekwencji, które ktoś tam powinien ponieść za taką sytuację. Na pewno prezes podjął określone czynności, żeby w przyszłości nikomu nie przyszło do głowy coś takiego zastosować oraz żeby wyjaśnić dlaczego do tego doszło, z czyjego polecenia. Tak jak mówiłem, sprawa jeszcze nie jest do końca zamknięta i trwa - przekazał w odpowiedzi prezydent.