O bezpieczeństwie w mieście, po tym jak władze Suwałk zdecydowały się na wyłączanie części ulicznych latarni w godzinach nocnych, mówił podczas ostatniej sesji Rady Miasta Bartosz Lorenc, komendant suwalskiej policji.
Jak informowaliśmy, władze Suwałk podjęły decyzję o całościowym wygaszaniu latarni po godzinie 23:00 na ulicach, przy których nie ma zabudowań oraz na parkingach, boiskach i miejscach rekreacji jak bulwary czy Zalew Arkadia. Wszystko w związku z panującą pandemią koronawirusa i szukaniem oszczędności w budżecie miasta. Podczas ostatniej sesji radni pytali komendanta suwalskiej policji o to, czy taka decyzja nie pozostała bez wpływu na poziom bezpieczeństwa w mieście.
- Analiza którą przeprowadziliśmy pokazuje, że do większości niebezpiecznych zdarzeń dochodzi od zmierzchu do godziny 2.00. Jeżeli szukamy oszczędności przy oświetleniu, to wypadałoby pozostawić włączone latarnie do godziny 1.00 - 2.00. Oświetlenie miejsc w których najczęściej dochodzi do zdarzeń o podłożu kryminalnym spowoduje, że do tych zdarzeń nie będzie dochodziło. Wiem, że od dłuższego czasu procedowane są kwestie związane z siecią monitoringu miejskiego. Pole widzenia kamery w nocy zwiększa się tylko jeśli latarnie są włączone. Jeżeli będzie ciemno to kamera nie wiele jest w stanie zobaczyć. Bardzo często osoby, które popełniają przestępstwa znają mapę Suwałk na tyle, że wiedzą które miejsca są objęte monitoringiem, a do których oko kamery nie dociera. W większości ostatnich zdarzeń, jak np. podpalenia samochodów, dochodzi w miejscach gdzie albo monitoringu nie ma, albo jest tak słaby, że nie jesteśmy w stanie przekuć tego w proces wykrywczy - mówił Bartosz Lorenc.
- Latarnie zostały wyłączone w miejscach praktycznie pozamiejskich - tam, gdzie oświetlały drogę, a nie zabudowania. Jeżeli z uwagi na pogorszenie bezpieczeństwa trzeba będzie uruchomić je ponownie to to zrobimy - zapewniał prezydent Czesław Renkiewicz.