O powstawaniu filmu „Stalag IF Sudauen” – rozmowa z Krzysztofem Kowalewskim

Wywiad z Krzysztofem Kowalewskim, reżyserem filmu Stalag IF Sudauen

Współcześni Rosjanie albo wstydzą się tego, jak byli traktowani jeńcy wojenni, albo wciąż uznają ich za zdrajców - o pracy nad filmem „Stalag IF Sudauen” - niemieckim obozie jenieckim w Suwałkach, rozmawiamy z jego reżyserem Krzysztofem Kowalewskim.

 

W minionym tygodniu w Cinema Lumiere w Suwałkach odbyła się uroczysta premiera filmu „Stalag IF Sudauen” o niemieckim obozie jenieckim w Suwałkach, zrealizowanego przez suwalczanina Krzysztofa Kowalewskiego. W latach 1941-1944 w mieście, a dokładniej na obszarze gdzie obecnie znajduje się Osiedle Północ, znajdował się niemiecki obóz jeniecki w którym zginęło około 50 000 ludzi, głównie rosyjskich jeńców wojennych. Znajdowali się tam również Polacy, Żydzi, Włosi, czy Azjaci. Film powstał w oparciu o źródła historyczne oraz zeznania rodzin świadków. 

 

Kiedy  pierwszy raz usłyszałeś o tym temacie i kiedy pierwszy raz zaświtała ci myśl żeby zrobić coś z tym więcej ?

Z tematem obozu po raz pierwszy zetknąłem się w wieku 21 lat, kiedy przeczytał książkę Edmunda Sobonia Stalag IF Sudauen: piekło pod niebem suwalskim. Po przeczytaniu tej książki naszła mnie refleksja gdzie przez 21 lat mojego życia ukrywał się ten temat, jakakolwiek informacja o nim. Ani w szkole podstawowej, ani w szkole średniej, ani w domu. O tym się po prostu nie rozmawiało i przez to nigdy wcześniej nie słyszałem, że taki obóz jeniecki był. To był impuls po którym pomyślałem, że mógłbym kiedyś w przyszłości zrobić o tym film. Natomiast to co sprawiło, że przystąpiłem do pracy, było otrzymanie stypendium z miasta. Najpierw zrobiłem research, aby sprawdzić czy taki temat był gdzieś poruszany i okazało się, że nie. W dodatku gdy pytałem inne osoby o obóz, mówili mi "co ty mówisz, niczego takiego nie było". Niewiedza plus to, że sam zostałem natchniony po przeczytaniu książki Pana Sobonia to były powody powstania tego filmu.

 

Dodajmy, że nie jest to Twoja pierwsza styczność z filmem.

Tak, filmem zajmuję się na co dzień, a dokumentalistyka w krótszych formach nie była mi obca. Co prawda jest to mój pierwszy pełnometrażowy dokument, więc było to wyzwanie. Szczególnie, że dotknąłem tematu, który jest słabo udokumentowany, co zostało w filmie też powiedziane słowami ekspertów, autorytetów w dziedzinie historii. Sam fakt tego, że w Muzeum Okręgowym w Suwałkach znajduję się 6 zdjęć, z czego obóz to może 2-3 z nich, a reszta to po prostu żołnierze sfotografowani w mieście. To już mówi wszystko na temat tego z czym się mierzyłem żeby zdobyć jakikolwiek materiał. A skoro mówimy o materiałach. Trochę z braku materiałów, trochę z faktu, że dużo działo się wokół tego filmu i to, jaka będzie jego forma, jak będzie wyglądał, powstawało w trakcie. Poszedłem do Pana Prezydenta i powiedziałem, że albo dajemy film zgodnie z umową stypendialną do końca roku, ale on będzie taki sobie, albo biorąc pod uwagę, że są ogromne szanse na pozyskanie ciekawszego materiału, dajmy sobie jeszcze parę miesięcy czasu. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że pierwszy września to będzie dobra data na to, żeby ten film zaprezentować. Ostatecznie dobrze się stało, ponieważ w marcu tego roku odezwał się do mnie kolekcjoner z Niemiec spod Hamburga. Zadzwonił, mówiąc że ma zdjęcia, które mogą mnie zainteresować. Doktor Marcinkiewicz pomógł mi go przetłumaczyć. To był album, który należał do Kapitana obozu lotników, który również znajdował się tutaj, na terenie obozu jenieckiego w Suwałkach. On robił sobie np. zdjęcia z jeńcami rosyjskimi, które podpisywał moje Orły, albo zdjęcia z podpisami moja kuchnia, moja łazienka, więc to był jego album, i zdjęcia właśnie tego obozu, czy niemieckich oficerów na jego terenie na tle baraków. Są to oryginalne zdjęcia zrobione w Suwałkach, które udało mi się zdobyć, i które pojawiły się w tym filmie. Właśnie dlatego uważam, że szczęście nade mną czuwało, ponieważ przedłużyliśmy termin na oddanie filmu i to, że ten kolekcjoner się odezwał. Wziąłem te zdjęcia bez wahania. Dodatkowo ważne było założenie przez mnie strony Stalag.pl, gdzie prowadzę bloga o powstaniu tego filmu. Bardzo dobrze wypozycjonował się on w Google, gdyż po wpisaniu frazy Stalag 1F Sudauen najpierw wyskakuje Wikipedia a później moja strona. Mniej więcej w ten sposób odnalazł mnie doktor Marcinkiewicz i to on się do mnie odezwał, tak samo kolekcjoner z Niemiec. Mam nadzieję, że przez to, że będę stronę dalej prowadził będzie jeszcze większy odzew, ponieważ tematu obozu nie zamykam.

 

Domyślał się, że najtrudniej było zacząć, znaleźć pierwsze kontakty, pierwsze osoby. Na filmie widziałem współpracę z Ambasadą Niemiec, Federacji Rosyjskiej, czyli jednak udało się dużo kontaktów nawiązać.

Edmund Soboń pisząc książkę miał nade mną taką przewagę, że on to robił 20 lat temu, więc miał więcej żywych świadków do przepytania, do rozmów. Ja miałem tylko siedem osób, choć to i tak jest bardzo dużo, biorąc pod uwagę, że minęło prawie 80 lat od uruchomienia obozu. Natomiast moją przewagą był internet, języki obce i szybkość komunikowania się z instytucjami, które są gdzieś daleko stąd. Z tego skorzystałem na samym początku, pisząc równolegle maile i listy do Ambasady Rosyjskiej i Niemieckiej. Odpisywała i jedna i druga. Przekazywali kontakty, gdzie powinienem szukać i do kogo napisać. Poskutkowało to tym, że udało mi się zdobyć 26 teczek jeńców, którzy znajdowali się tutaj w obozie i które zostały zaprezentowane w filmie. Pokazują one jak bardzo wielonarodowy był to obóz. W języku potocznym mówi się, że był to Ruski obóz, Ruski cmentarz. Po przeanalizowaniu tych akt okazało się, że nie byli to sami Rosjanie. W obozie byli też Ukraińcy, Uzbecy i Włosi, co też w filmie zostało pokazane. Był to więc obóz wielonarodowy. Tak więc szukałem tam gdzie mogłem, choć prawdę mówiąc u nich też jest słabo z tym materiałem, nawet zdjęciowym, nie mówię już filmowym, czy o dokumentach. Niektóre rzeczy nie są po prostu opisane, dlatego też w wyszukiwarkach ciężko jest coś znaleźć. Stąd też wielką sprawą jest praca doktora Marcinkiewicza, który zbierając materiały do pracy o swoim obozie. Mówię swoim, bo jest on ekspertem od obozu w Prostkach koło Ełku. Tam też był obóz jeniecki - podobóz tego z Suwałk. Zbierając materiały do swojego projektu, przy okazji odkładał materiały na obóz jeniecki w Suwałkach, którymi się ze mną podzielił, stąd też jego duży wkład w powstanie tego filmu.

Jak wyglądał montaż filmu, czy zmieniały się koncepcje w trakcie?

Do montażu z różnych względów usiadłem trochę późno, ponieważ do samego końca zbierałem materiał i spływały zdjęcia. Niektóre instytucje pracując ze mną, prosiły o scenariusz, a ja tak naprawdę zaczynałem ten film z książką Sobonia w garści i nic więcej nie miałem. Było parę pomysłów jakby to zrobić, więc film, jego forma i to jak to wygląda na koniec rodziło się z czasem. Do montażu siedliśmy najpóźniej jak to było możliwe. Było to widać w filmie, gdzie na przykład ujęcia z Włoch z Manfredonii, są robione w sierpniu 2022 roku, czyli niedawno. Ujęcia, przyszły do mnie z Włoch tydzień temu i zostały wrzucone do filmu więc wszystko trwało do samego końca, stąd parę nieprzespanych nocy, parę nadgodzin, ale dzięki temu powstał ten film.

Jesteś zadowolony z końcowego efektu? Jest coś czego ci zabrakło, coś czego jeszcze nie zbadałeś?

Zgłębiać temat dalej na pewno będę chciał. Jak powiedzieli historycy biorący udział w filmie, czasem gdzieś można natknąć się na jakiś dokument, zdjęcie, relację, jakieś wspomnienia, czy notatki, gdzie może okazać się, że trafimy na coś ciekawego. Nawet w rozmowach. Pamiętam wywiad z Panią Albertyną Zabłocką, której ojciec pracował w łaźni obozowej. Przedstawiła nam wiele relacji, a w pewnym momencie powiedziała, że tutaj w Suwałkach był syn Stalina. Pomyślałem sobie, że albo ta przemiła starsza Pani właśnie powiedziała mi coś, co będzie materiałem życia, albo wpuszcza mnie w maliny. Wróciłem do firmy, sprawdziłem w Internecie życiorys Jakowa Dżugaszwilego, czyli syna Józefa Stalina, no i okazało się, że był on pojmany gdzieś pod Witebskiem. Zabrali go jednak zaraz do Niemiec, gdyż syn Stalina to dla nich cenny łup. Postarałem się na stronie popełnić taki eksperyment myślowy i spróbować przeciągnąć trasę jego podróży przez Suwałki i zastanowić się, czy mogło to być możliwe. Taka miejska legenda po mieście pewnie gdzieś tam krążyła, bo Pani Albertyna nie była jedyną, która mówiła, że faktycznie „coś tam mogło być z tym Stalinem”. Odezwał się doktor Marcinkiewicz i powiedział, że są takie hipotezy, ponieważ badając temat obozu w Prostkach okazało się, że faktycznie przez 4 dni Jakow Dżugaszwili był tam przetrzymywany. W zapiskach jednego z oficerów, którzy tam pracowali, było napisane, że Jakow Dżugaszwili trafił do obozu w Prostkach i z najbliższego lotniska został zawieziony do Kętrzyna, aby pokazać go  wyższym rangom generałom niemieckim, a najbliższe lotnisko znajdowało się właśnie w Suwałkach, tak więc jest to całkiem możliwe.

Film przedstawia też sytuacje wręcz wstrząsające, do których dochodziło w obozie w Suwałkach, jak akty kanibalizmu.

Tak, do tego zostali zmuszeni jeńcy, że dochodziło aż do aktów kanibalizmu i rzeczy, których my żyjący współcześnie w XXI wieku, nie możemy sobie wyobrazić, a które działy się tam, w tym miejscu. Niemcy do tego doprowadzali jeńców, pewnie po to, żeby byli bardziej skłonni do współpracy, zdrady i przejścia na stronę wroga.

Film wyszedł też w momencie w którym w Ukrainie trwa wojna, a mówimy o rosyjski obozie i Polakach, suwalczanach, którzy im pomagali. Zaczynałeś go tworzyć zanim doszło do inwazji, czy to zmieniło w jakiś sposób perspektywę?

To, że Polacy pomagali Rosjanom przerzucając im jedzenie przez druty obozowe jest dowodem na to, że wojna dotyka zwykłych ludzi. A zwykli ludzie nie chcą wojny i oni nie patrzą czy ty jesteś Rosjaninem, Chińczykiem czy Marsjaninem. Jeżeli jest ci źle, to człowiek odruchowo stara się tą pomoc nieść. Z relacji świadków, którzy wystąpili w filmie oraz historyków usłyszeliśmy, że są dowody na to, że ta pomoc była udzielana, dlatego że ci ludzie po prostu umierali z głodu i nikt nie zaglądał im wtedy w paszporty, nie sprawdzał czy to jest Uzbek, czy Ukrainiec, czy Rosjanin. Po prostu jest jakiś taki odruch ludzki i to dobrze świadczy o naszym społeczeństwie, które żyło w tamtym okresie.

Po realizacji tego film wydaje ci się, że wiesz więcej czemu ten temat jest tak jakby przemilczany albo mało znany?

Jednym z powodów może być to, jak byli traktowani jeńcy Rosyjscy po wyzwoleniu z obozu. Trafiali oni bowiem z powrotem do obozu, bo według rozkazów Józefa Stalina byli to zdrajcy. Nie wolno było bowiem dostać się do niewoli. Krótko mówiąc taki był rozkaz i faktycznie ci ludzie nie trafiali po wyzwoleniu z niemieckich obozów do domów, tylko do łagrów. Miałem kontakt z rosyjskimi instytucjami i myślałem, że w jakiś sposób ucieszą się, że taki film powstaje. Nie liczyłem oczywiście, że będą mi się rzucać ze szczęścia na szyję, ale że docenioną poruszenie zapomnianego tematu. W końcu jednak większość osób w obozie to byli Rosjanie, a jednak był z ich strony pewien chłód i izolacja w tych kontaktach. Przez to wydaje mi się, że  albo ci ludzie współcześni wstydzą się tego, jak byli traktowani jeńcy wojenni, że byli uznawani za zdrajców, albo też dalej tak myślą, bo może od małego są im wpajane takie wartości. Wartości, że bohaterowie ginęli na polu chwały, natomiast jeńcy to byli zdrajcy i taki był ich smutny los, dlatego temat nie jest poruszany. Nie mamy jakiegoś miejsca kultu, gdzie są obchodzone rocznice na tym cmentarzu, nikt ze strony rosyjskiej nie dba o tę historię.

Gdzie w takim razie będzie można zobaczyć ten film?

Na dniach mają zapaść decyzję, ponieważ film został zrealizowany ze środków stypendialnych.  Zdecydują władze miasta, ale rozmawialiśmy już z prezydentem i jest wola, aby zorganizować publiczne pokazy, być może w Suwalskim Ośrodku Kultury. Daty nie są jeszcze znane, ale jak tylko zapadną zostanie to na pewno ogłoszone w mediach i w internecie.

Najbliższe plany?

Zostało mi bardzo dużo ciekawego materiału plus do tego jest strona Stalag.pl na której cały czas będę aktualizował informacje i inne ciekawe wątki, których z różnych względów np. żeby nie przedłużać długości filmu, nie mogłem umieścić. Tak więc polecam, aby śledzić stronę. W planach mam też uruchomienie kanału na YouTube, który będzie poruszał tematy historii lokalnej, suwalskiej i około suwalskiej. Materiały cały czas zbieram, temat okazuje się ciekawy, wzbudza zainteresowanie i widzę, że wiele osób na ten film czekało. Na premierze była duża frekwencja i liczę, że na otwarte pokazy też przyjdzie dużo ludzi.

Jakie były pierwsze reakcje po premierze?

Było bardzo dużo ciepłych, miłych słów, dużo fajnych gestów, uściski dłoni, gratulacje, więc myślę, że ta praca została doceniona. Niektórzy ludzie nie wiedzieli na przykład o wątku Włoskim, że w obozie było ich 20 tysięcy. Gdy ta informacja pojawiła się podczas projekcji słyszałem taki jęk zdziwienia. Ludzie po prostu nie wiedzieli niektórych rzeczy i mam nadzieję, że ten film przypomni, że takie miejsce w Suwałkach kiedyś było, bo o historię trzeba dbać, trzeba ją pielęgnować i o niej pamiętać. Najlepiej jest też wyciągać wnioski, żeby się to nigdy więcej nie powtarzało.

Dziękujemy za rozmowę.

1 Komentarzy

Na oficjalnej stronie filmu próżno szukać informacji o tym wydarzeniu. Ostatni wpis z 19.11.2021

"SPRAWDŹ NASZE POSTĘPY

Nasze poczynania na bieżąco można śledzić na blogu, który został utworzony by pokazać prace nad filmem zza kulis. Postępy zespołu pod przewodnictwem Krzysztofa Kowalewskiego będą aktualizowane najszybciej jak to możliwe aby widzowie w oczekiwaniu na premierę mogli wczuć się w Nasze działania."

Dodaj komentarz